wtorek, 26 lipca 2011

Samorząd lekarzy naruszył prawo?

Odkąd pamiętam, działalność UOKiKu oceniałem pozytywnie. Ta jakże potrzebna instytucja skutecznie broniła nas przed pazernością telekomunikacyjnego monopolisty, zmowami cenowymi taksówkarzy czy kwiatkami, jakie wypisywały nam w umowach banki, biura podróży czy firmy ubezpieczeniowe. Owszem, bywało, że UOKiK przegrywał w sądzie, lecz nie zdarzyło się, by postanowienie narodowego regulatora budziło moje moralne oburzenie. Do wczoraj.

Wszystko zaczęło się od tego, że lekarze wreszcie przestali udawać, że homeopatii nie ma. Nie wszyscy, ale kilku. Spośród nich wypada podkreślić zasługi profesora Andrzeja Gregosiewicza, ortopedy z Lublina, który miał odwagę podjąć temat jako pierwszy. W lutym tego roku przeciwnicy homeopatycznych czarów wyszli na ulice większych miast i wykazali, że wolność zgromadzeń może mieć inne zastosowanie niż demonstracje związkowe i parady równości. Przy okazji, wykazali też, że homeopatyczne pigułki są zupełnie obojętne, łykając je całymi garściami. Wystarczyło, by sprawą zainteresować Naczelną Izbę Lekarską. Cieszy mnie to tym bardziej, że jeden z moich szanownych dyskutantów zarzekał się tu, że akcja racjonalistów efektu nie przyniesie. Samorząd lekarski zadziałał na dwóch frontach. Po pierwsze, zaczął czynić starania, by homeocukierki nie były już traktowane jak leki, czyli wydawane na receptę. Jednocześnie, wychodząc z założenia, że używanie recept do przepisywania cukru jest sprzeczne z etyką lekarską, zabronił lekarzom tej praktyki, pod groźbą sankcji. To drugie posunięcie zakwestionował UOKiK, jako naruszenie prawa antymonopolowego.

W oficjalnym oświadczeniu prezes UOKiKu, Małgorzata Krasnodębska-Tomkiel, wyjaśnia:
UOKiK nie jest stroną dyskusji na temat skuteczności produktów homeopatycznych. Ta kwestia nie była w ogóle przedmiotem naszego zainteresowania. Stwierdziliśmy, że praktyka Naczelnej Izby Lekarskiej stanowi naruszenie konkurencji poprzez ograniczenie dostępu do rynku przedsiębiorcom sprzedającym produkty dopuszczone do legalnego obrotu, a tym samym dostępności tych produktów dla odbiorców.
Rozstrzygnięcie regulatora można by uznać za bezstronne, gdyby nie kluczowy dla sprawy fakt. Ograniczenie dostępności niektórych „leków” homeopatycznych przez wydawanie ich tylko na receptę następuje wyłącznie na wniosek oferującego je przedsiębiorcy. Każdy z nich można zarejestrować jako produkt dostępny dla wszystkich. Albo sprzedawać je w spożywczaku, tak jak inne cukierki. Wymóg posiadania recepty służyć ma jedynie temu, by uwiarygodnić rzekomo lecznicze działanie specyfiku. Potrafię zrozumieć, że zdesperowani pacjenci dają się na tą sztuczkę nabrać. Ale że UOKiK też się nabrał? Tego zrozumieć nie potrafię.

7 komentarzy:

  1. UOKiK nie jest instytucją orzekającą o skuteczności leków jak i o zasadności wydawania ich na receptę.

    UOKiK po prostu stwierdził, że ze względów które są stanowczo poza zakresem zainteresowania UOKiK tego typu pseudo-leki są na receptę i nie wolno lekarzom zakazywać ich zapisywania bo to godzi w konkurencję.

    Choć moje przekonanie na temat leków homeopatycznych jest zgodne z twoim to jednak nie podoba mi się twoje przekonanie, że UOKiK w imię zwalczania zabobonów powinien wyjść poza swój zakres obowiązków, bo UOKiK nie jest od tego, by sprawdzać czy faktycznie konieczne jest by cukierki były na receptę.

    Znów stosujesz to strasznie wkurzające mnie podejście "komunizm jest zły z wyjątkiem sytuacji gdy jest dobry"

    Dopalacze cię nie rażą więc oburzałeś się gdy urzędy skarbowe nadużywały swoich kompetencji by pognębić sklepy z dopalaczami.

    Ale cukierki homeopatyczne już cię rażą, więc teraz dla odmiany oburzasz się, że UOKiK nie chce twórczo nadużyć swoich kompetencji w imię wyższych racji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam nic przeciwko „lekom” homeopatycznym, naprawdę. Ba, jestem zwolennikiem szerokiej dostępności takich cukierków dla wszystkich zainteresowanych. Kwestionuję jedynie przepisywanie cukierków w gabinetach lekarskich jako leków. Ta praktyka budzi poważne zastrzeżenia moralne, zatem samorząd lekarski ma prawo i obowiązek zająć w tej sprawie stanowisko.

    Trudno o bardziej chybioną analogię, niż porównanie do działań rządu przeciwko sprzedawcom dopalaczy. W tym sporze to UOKiK uosabia państwo, które na drodze decyzji administracyjnej ingeruje w sprawy środowiska lekarskiego. Tym razem państwo ingeruje zgodnie z prawem: decyzja ma właściwą formę, podstawę prawną, adresata. To meritum rozstrzygnięcia budzi moje wątpliwości.

    Niby dlaczego przyczyny, dla których cukierki wydaje się tylko na receptę, miałyby leżeć poza zakresem zainteresowania UOKiKu? Przecież producenci homeopatii będą mieć pełen dostęp do rynku, gdy tylko zdecydują się wystawić swoje produkty na półce w spożywczaku. Naprawdę dostrzegasz w zaleceniu NIL zagrożenie dla wolnej konkurencji?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dostrzegam zagrożenie w podejściu "UOKiK może sprawdzać, czy dany lek naprawdę powinien być na receptę"

    A jeszcze większe zagrożenie widzę w podejściu "UOKiK w pierwszej kolejności powinien sprawdzać czy aby na pewno strona zgłaszająca skargę nie wykorzystuje w biznesie luk prawnych"

    Chcesz zrobić krzywdę homeo-szamanom? Poskarż się do UOKiK, że niepotrzebnie wprowadzają swój produkt na listę leków wyłącznie na receptę co ogranicza ci dostęp do nich, bo ty lekarzom nie ufasz.
    Jeżeli UOKiK przyzna ci racje to wtedy homeo-cukierki będą bez recepty i Izba Lekarska będzie mogła zakazywać ich wypisywanie.
    Na razie z przyczyn które moim zdaniem leżą poza obszarem zainteresowania UOKiK cukierki te są na receptę i postanowienie NIL ogranicza dostęp do nich.

    OdpowiedzUsuń
  4. http://prawo.mp.pl/wiadomosci/show.html?id=61118&l=1167&u=38665437

    OdpowiedzUsuń
  5. Bez logowania się nie przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Streszczając najkrócej: NIL zamierza się odwołać. Izba zamierza podnieść argument, że zajęcie przez nią stanowiska w kwestii prawidłowego leczenia chorych w ogóle nie powinno być przedmiotem oceny UOKiK.

    Swoją drogą, dla działań administracji państwowej wykazujesz jakby mniejszy entuzjazm, gdy dotyczą one Twojej branży, czyż nie? ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. ;)
    Prawdę mówiąc w ogóle nie wykazuje entuzjazmu dla jakichkolwiek działań administracji państwowej bo uważam, że tych działań jest za dużo.


    Poza tym zdaję sobie sprawę, że gdy mówię o swojej branży to jestem świadom, że moje opinie są subiektywne, gdyż jestem stroną w sprawie.

    A odnośnie meritum...
    Ja akurat jestem zwolennikiem zlikwidowania recept. Więc w moim kontrowersyjnym poglądzie na świat ten problem by w ogóle nie zaistniał.

    Natomiast UOKiK moim zdaniem jako bezstronnego obserwatora ma racje. O prawidłowym leczeniu konkretnego pacjenta decyduje nie NIL ale konkretny lekarz. I jeśli np uzna, że temu hipochondrykowi potrzeba homeocukierków, bo nie ma co zapisywać antybiotyków na katar, a facet musi czuć, że jest leczony, to to powinna być suwerenna decyzja lekarza. A nie NILu.

    Tak jak na moich budowach decyzję podejmuję ja, a nie moja kochana izba.

    OdpowiedzUsuń