niedziela, 24 października 2010

Nieelektorat

W ostatnim tygodniu dwa razy spotkałem się z opinią, że demokracja jako ustrój polityczny sprawdza się kiepsko, a udział w wyborach nie ma większego sensu. Mam wrażenie, że pogląd ten staje się coraz powszechniejszy. To nie już jest uzasadnienie lenistwa, to poparty logicznymi argumentami, świadomy wybór polityczny. Nie pochwalam go, ale uznaję i rozumiem. Dzisiejszy tekst będzie czymś pomiędzy polemiką z niegłosującymi a próbą analizy ich motywów.

czwartek, 7 października 2010

Gdy władza ma za dużo władzy

Zacznijmy od wyjaśnienia pojęć. Dopalacze to narkotyki. Precyzyjniej, te z narkotyków, które ze względu na nietypowy skład chemiczny nie są zakazane w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii. Teraz praworządność. Jak sama nazwa wskazuje, to stan, gdy „rządzi prawo”, czyli wszelkie akty władzy mają w prawie oparcie. Wbrew powszechnemu mniemaniu, dla zachowania praworządności nie jest wymagane, by w rzekach płynęły miód i mleko. Ale powszechne przestrzeganie prawa to warunek konieczny. Dziś chciałbym napisać o dopalaczach w państwie praworządnym.

wtorek, 5 października 2010

Nowoczesna, socliberalna Polska

O polityce nie pisałem czas jakiś. Nie bardzo było o czym, gdyż życie publiczne osiągnęło stan graniczącej z nudą stabilizacji. Ileż można analizować stan zdrowia psychicznego lidera prawicy? Ten wpis miał być zatem o technologiach. Konkretnie o Diasporze, tworzonej dopiero rozproszonej sieci społecznościowej, za której powodzenie mocno trzymam kciuki. Lecz gdy w sobotę usłyszałem w radio, jak znany skądś głos domaga się świąt państwowych bez „wypasionych, biskupich brzuchów” pomyślałem, że temat społecznościowych innowacji jednak będzie musiał poczekać.

czwartek, 16 września 2010

Czy laptop edukacyjny musi pozostać marzeniem?

Reinterpretując pomysł Grzegorza Napieralskiego wyposażenia uczniów w notebooki chciałem wykazać, że koncepcja ta, gdy dopracowana i odpolityczniona, jest wartościowa i możliwa do realizacji. Co do szans powodzenia, nikogo chyba nie przekonałem. Don Basil, prywatnie dobry kolega, w sieci bloger bezlitośnie tropiący absurdy społeczeństwa obywatelskiego, jednoznacznie ocenił: w świetle słabości systemu zamówień publicznych pomysł jest irracjonalny. Nie da się ukryć, mocny argument. Dyskutanci z portalu myPiS.pl również mieli wątpliwości, głównie odnośnie trudności logistycznych i kosztów przedsięwzięcia, bo nie co do samej idei. Także z tymi, sensownymi przecież uwagami polemizował nie będę. Kontynując temat, chciałbym przedstawić warunki, których spełnienie uważam za kluczowe dla dobrej realizacji koncepcji komputera edukacyjnego.

sobota, 11 września 2010

Laptop zamiast katechezy, czyli OLPC po polsku

Utrwalająca się polaryzacja sceny politycznej składnia polityków lewicy do szukania coraz to nowych sposobów na pozyskanie uwagi potencjalnego wyborcy. Kilka dni temu Grzegorz Napieralski wysunął postulat likwidacji nauczania religii w szkołach, a środków w ten sposób zaoszczędzonych przeznaczenia na informatyzację edukacji, w tym wyposażenie każdego ucznia w przenośny komputer. Muszę przyznać, tym razem socjaldemokraci o moją uwagę zawalczyli skutecznie.

środa, 18 sierpnia 2010

Spiżarnia pełna książek... zamykanych na kłódkę

Niespełna dwa tygodnie temu Wyborcza.biz pisała o negocjacjach serwisu Chomikuj.pl z wydawcami książek na temat sprzedaży elektronicznych publikacji. Temat lawiny komentarzy nie wywołał, co w świetle sporej popularności „chomikowania” trochę dziwi. Tym bardziej, że sprawa jest w naszym kraju precedensowa. Uważam, że zwyczaje i praktyki dotyczące obrotu dobrami kultury wpłyną na naszą przyszłość dalece bardziej od rozstrzygnięć, jakie symbole i pomniki mają stać na Krakowskim Przedmieściu.

wtorek, 27 lipca 2010

Zarządzanie strachem

Do dziś pamiętam lekcję historii sprzed osiemnastu lat, kiedy to dane mi było poznawać religię starożytnego Egiptu. Dowiedziałem się wówczas, że wykształceni egipscy kapłani potrafili przewidzieć naturalne zjawiska, takie jak zaćmienia Słońca czy wylewy Nilu. Co ciekawe, praktyczne zastosowanie tej wiedzy nie ograniczało się do planowania prac polowych. Służyła ona podsycaniu w społeczności strachu i poczucia zależności od elit. Byłem oburzony! Dziś okazuje się, że przez ostatnie kilka tysięcy lat aż tak wiele się nie zmieniło.

środa, 21 lipca 2010

Zamiast manifestu

Własność to koncepcja, którą każdy chyba człowiek intuicyjnie pojmuje już w dzieciństwie. Nie potrzeba kodeksu cywilnego by bez wątpliwości stwierdzić, że możemy być właścicielami długopisu, wiejskiej posiadłości czy puchatego kota, ale w żadnym wypadku innego człowieka. Reguły te wydają się uniwersalne i ponadczasowe, lecz gdy przyjrzymy się im dokładniej, wcale takimi nie są. Łacińskie prawo własności dopuszczało przecież niewolnictwo, podczas gdy dziś nawet własność nad kotem ograniczają przepisy o ochronie zwierząt. Arogancją byłoby twierdzić, że zasady dziś obowiązujące są ostateczne.

wtorek, 13 lipca 2010

Makaron ze szpinakiem i gorgonzolą

Odpocząć od polityki jest łatwo. Wystarczy zawiesić czytanie gazet i portali, wyjąć z kontaktu wtyczkę radia i poszukać sobie ciekawej książki albo trasy spacerowej. Nieco trudniej odpocząć od polityki prowadząc bloga, na którym takie tematy dotąd dominowały. Należy wówczas napisać wstęp, wyjaśniając w nim, że nagła zmiana tematyki jest jedynie chęcią jej urozmaicenia i nie wynika z utraty zainteresowania życiem publicznym. Potrzebny jest też temat możliwie od polityki odległy. Nic nie nada się lepiej, niż przepis kulinarny.

poniedziałek, 5 lipca 2010

Mamy prezydenta

Gdy piszę te słowa, ostatnie wyniki spływają jeszcze do Państwowej Komisji Wyborczej, ale możliwość nagłego zwrotu jest już czysto teoretyczna. Emocje były wczoraj, choć przyznać muszę, że najbardziej stresujący moment to ja przespałem. Dziś mam ochotę wyrazić coś pomiędzy szalonym okrzykiem radości a westchnieniem ulgi. Wiem też, że niektórzy z czytelników mają już serdecznie dość polityki i z niecierpliwością czekają, kiedy ta wojna wreszcie się skończy.

piątek, 2 lipca 2010

Politycy tylko obiecują?

Wyborcy, szczególnie ci bez sprecyzowanych poglądów, skłonni są postrzegać kampanię wyborczą jako czas, kiedy kandydaci składają sporo obietnic. Gdy do głosu dochodzi zniechęcenie polityką, opinia taka radykalizuje się do stwierdzenia: „wiele obiecują, a nic nie robią”. Stwierdzenie takie zniechęca do głosowania, przez co jest szkodliwe dla jakości życia publicznego. Na szczęście łatwo z nim polemizować. Najlepiej argumentem, że obietnice i wiążące deklaracje z ust polityków padają niezwykle rzadko. W tym wpisie przyjrzę się bliżej tym, które padły podczas kończącej się kampanii prezydnckiej.

poniedziałek, 28 czerwca 2010

Polityka czyli psychologia

We współczesnym życiu publicznym coraz większą rolę odgrywa naukowa wiedza psychologiczna. Sięgają po nią zwłaszcza politycy, lecz jestem pewien, że literaturę przedmiotu znajdziemy na półce niejednego dziennikarza czy publicysty. Wiedza jest po to, by z niej korzystać, toteż takich tendencji nie uważam za niepożądane. Do czasu. Nie macie wrażenia, że podczas wczorajszej debaty zobaczyliśmy więcej psychologii niż polityki?

sobota, 26 czerwca 2010

Stany Zjednoczone Rzeczpospolitej Polskiej

Do niedawna sformowanie „globalna wioska” było dla mnie niezrozumiałą sprzecznością. Miasta i wioski, myślałem, są przecież z samej definicji lokalne. Na moich oczach upadła żelazna kurtyna i można było podróżować za granicę, ale każda taka podróż tylko moją konfuzję pogłębiała. Okazywało się, że za ową granicą inne jest chyba wszystko, co w ogóle może być inne: krajobraz, język, kultura, obyczaje, nawet gniazdka elektryczne. To ma niby być globalna wioska?

poniedziałek, 21 czerwca 2010

Wpadka dwudziestolecia

Wieczór wyborczy to czas magiczny, wyjątkowy. Podręcznik historii pisze się na naszych oczach, a my próbujemy podpatrzeć, co będzie na następnej stronie. Z niecierpliwością siadamy przed ekranem telewizora lub komputera. Jeśli wybieramy się w podróż, zabieramy ze sobą radio. Czekamy. Gdy minie godzina dwudziesta, poznamy pierwsze cyfry. Pojawią się pierwsze emocje. Wczorajszy wieczór był podobny, a jednak inny. Wspomnienie, które pozostawił, nie będzie dobre. Wczoraj wydarzyło się coś, co je zatruło. Coś dziwnego, niepokojącego, bez precedensu.

piątek, 18 czerwca 2010

Do przyjaciół konserwatystów

Zbliżające się wybory to świetna okazja, bym przedstawił moje poglądy polityczne. Jestem liberałem. Ściślej, „iksa” ode mnie dostanie Bronisław Komorowski. Wiele z osób, które szanuję i cenię, to konserwatyści. Wybiorą inaczej. Wśród nich znajdziemy czterech autorów książek z mojej półki, cenionego wykładowcę matematyki oraz dziennikarza, którego zawodowy kunszt od lat budzi mój podziw. Elektorat Jarosława Kaczyńskiego czy Marka Jurka zadziwiająco często nie pasuje do moherowego stereotypu. Do tych właśnie wyborców chciałbym się tu zwrócić: Przyjaciele!

niedziela, 13 czerwca 2010

Ja społecznościowy

Termin „web 2.0” uważam za największą niezgrabność językową naszych czasów. Ukuty w hermetycznym środowisku, upowszechnia się, wprowadzając niektórych w błąd co do swego znaczenia. Bo czymże miałaby być owa pajęczyna dwa zero, jeśli nie kolejną wersją magii pozwalającej przeglądać sieć szybciej lub w jakiś sposób lepiej? Intuicja każdego szanującego się humanisty oznaczy to słowo zieloną chorągiewką z napisem „technika - znaczenie nie istotne”. Przecież nikt rozsądny nie nazwałby tak zjawiska społecznego?

Początek, czyli dlaczego zostałem blogerem

Przygoda z blogowaniem dla każdego zaczyna się tak samo. Niemal dla każdego. Wyjątkiem są szczęśliwe mamy, które pragną pokazać światu swoje pociechy. Albo fotografowie dumnie prezentujący swe osiągnięcia. Nie jestem fotografem. Już nie. Ani tym bardziej szczęśliwą mamą. Moja motywacja do założenia bloga była jak najbardziej typowa.