niedziela, 26 czerwca 2011

Obyczaj urojony

Już zapomniałem jakie to uczucie, gdy przy każdym naciśnięciu klawisza pojawiająca się na ekranie literka pozostaje czarna. Tu, w prawdziwym świecie, każde słowo ma równe prawa. Funkcje, konstrukcje i wartości zmiennych nie podświetlają się właściwym sobie kolorem, te pojęcia zwyczajnie tu nie istnieją. Ale fajnie. Szkoda tylko, że błędy i nieścisłości również zostaną wytknięte. Nie przez bezduszny interpreter, a w komentarzach czytelników, oczywiście jeśli jacyś jeszcze mi pozostali. Przyznaję, nie było mnie dość długo. Ale czy na tyle długo, by w międzyczasie zdążyły się ukształtować nowe zasady i obyczaje?

Bardzo zdziwiłem się, gdy z ust premiera usłyszałem, że ojciec Rydzyk „złamał regułę, że o Ojczyźnie nie mówimy źle za granicą”. Źródłem mego zdziwienia nie był bynajmniej fakt, że znany zakonnik na forum Parlamentu Europejskiego nazywa nasz kraj totalitarnym. Toruńscy konserwatyści w walce politycznej sięgają po argumenty irracjonalne. Nie pierwszy to raz i nie ostatni. Lekkie zdziwienie mógłby wywołać fakt, iż robią to również wtedy, gdy zupełnie rozsądnych argumentów mają pod dostakiem. Najwyraźniej siła przyzwyczajenia. Wracając do wątku, słyszeliście kiedyś o regule, że o własnym kraju nie mówi się źle za granicą?

Takiej reguły nie ma. Jeśli amerykańscy pacyfiści czy białoruscy dysydenci mogą mieć pewność, że ich argumenty zostaną wysłuchane z uwagą i poddane merytorycznej ocenie, dlaczego przywileju tego mielibyśmy pozbawić liczący się odłam polskiego duchowieństwa? Co więcej, Parlament Europejski jest wręcz idealnym forum do wyrażania tego rodzaju watpliwości. Jestem przekonany, że tezy ojca Rydzyka nie spotkają się tam ze zrozumieniem, ale ma on święte prawo do ich wygłaszania. Zarzut naszego premiera brzmi równie, jeśli nie bardziej, absurdalnie.

Jeszcze jedna uwaga. Premier i rząd na słownej krytyce dyrektora Radia Maryja nie poprzestali. Nasz ambasador w Watykanie protestował w formie oficjalnej noty dyplomatycznej. W świetle powyższego teza, iż polityka zagraniczna rządu Donalda Tuska kompromituje nas w oczach świata przestała być fantasmagorią polityków PiS i mocno zbliża się do rzeczywistości. Wkrótce wybory. Potencjalni wyborcy Platformy Obywatelskiej z pewnością za ojcem Rydzykiem nie przepadają. Przyznaję, ja również nie. Premier zapewne liczy na to, że potencjalny wyborca oceni jego działania przez pryzmat własnych sympatii. Ja nie dam się na to nabrać. Panie premierze, kolejna żółta karta.

8 komentarzy:

  1. Waćpan zapomniałeś byłeś, że ludzie tacy jak ty, którzy się na takie tandetne sztuczki łapać nie dają, to mniejszość o którą walczyć nie warto.

    Natomiast tępa większość bardzo takie gesty lubi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Owszem. Tyle że sztuczkę "zobacz, wyborco, ja nie znoszę Rydzyka tak samo jak Ty" można było wyczarować znacznie niższym politycznym kosztem. Po co ta absurdalna nota do Watykanu?

    OdpowiedzUsuń
  3. Po to, żeby pokazać "Patrzcie, jesteśmy twardzi jak Tommy Lee Jones w Ściganym. Nie będzie Rydzyk nas ustawiał"

    Co innego powiedzieć "drogi wyborco, nie lubię Rydzyka"a co innego "drogi wyborco - nie martw się, już my pokażemy Rydzykowi które pół dnia dłuższe"

    Pamiętaj, że Lepper wszedł do sejmu krzycząc "Balcerowicz musi odejść". Sądzisz, że osiągnąłby podobny wynik, gdyby krzyczał "Balcerowicz nie jest fajny"?

    OdpowiedzUsuń
  4. Wyobraź sobie, że wyborcy oddając głos kierują się nie tylko prostymi emocjami. Również, ale nie tylko. Polityk uchodzący za spokojnego i rozważnego budzi większe zaufanie niż radykał, dla którego jedyną szansą na poparcie jest trafienie w emocje elektoratu. Premier próbuje być agresywny i rozważny jednocześnie. Ustawia się w roli arbitra, nie mając do tego żadnego prawa. Po co?

    OdpowiedzUsuń
  5. Polityk udający zrównoważonego budzi większe zaufanie - twoje.

    Ale społeczeństwo pełne jest raptusów którzy poprą każdego kto zagra na emocjach i pociągnie ich za sobą do walki.

    Myślisz, że uczestnicy zamieszek w Grecji będą głosować na spokojnych i rozważnych polityków mówiących "musimy oszczędzać bo inaczej bankructwo"??

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zatem wyjaśnisz fakt, że agresywni demagodzy tak żadko wygrywają wybory?

    OdpowiedzUsuń
  7. Rzadko powiadasz?

    Pokaż mi waćpan partię która wygrała wybory nie uciekając się w kampanii do populistycznych haseł?

    Notabene to właśnie agresywna demagogia utorowała Lepperowi drogę do sejmu

    OdpowiedzUsuń
  8. Demagogia jest jak sól: dodaje się troszkę do smaku a nie sypie bez opamiętania. Populiści nie wygrywaj wyborów. Ludzie nie jedzą soli.

    OdpowiedzUsuń